2019/04/13
Teneryfa - mała wyspa, wielkie piękno
Podróże rodzą kolejne podróże. Podróżując po Jamajce spotkałem naszego przyjaciela na co dzień mieszkającego na Teneryfie. Najpierw wspólnie bawiliśmy się na festiwalu Rebel Salute, a potem przedzieraliśmy się przez betonową dżunglę Kingston. Gdy wróciliśmy do Polski, postanowiłem nie wychodzić z podróżniczego ciągu i odwiedzić go na Wyspach Kanaryjskich. Zupełnie nie spodziewałem się tego, co będzie tam na mnie czekać.
Mógłbym wymieniać bez końca.
Niekończące się podróże krętymi górskimi drogami, które wydają się wisieć nad urwiskami. Trekkingowe ścieżki wspinające się wysoko pośród grot w skale z widokami niczym z Avatara. Kilkusetmetrowe skalne ściany.
Kaktusy porastające każdy skrawek ziemi, dywany wulkanicznych kamieni ciągnące się po horyzont, zatopione w zieleni wąwozy. Kratery i spalone słońcem pustynie pod górującym nad wyspą wulkanem Teide. Smocze drzewo pamiętające początki poprzedniego tysiąclecia.
Łoskot oceanu i słony wiatr. Czerwone kraby pełznące po kamiennych falochronach. Malutkie figurki surferów w oddali, co chwilę wskakujących na wzbierającą falę.



Krajobrazy wyłaniający się zza kolejnych zakrętów są wręcz nierealne. Z pustych szlaków w górach Anaga można podziwiać oszałamiające widoki na ocean i sąsiednie wyspy. Wydrążone skalne groty przypominają o Guanchach, rdzennych mieszkańcach Wysp Kanaryjskich, którzy po zetknięciu się z europejskimi "odkrywcami" podzielili tragiczny los amerykańskich Indian.
Guanchowie wierzyli, że wewnątrz Teide uwięziony jest demon Guayota, który dawno temu porwał boga słońca i światła pogrążając świat w ciemnościach. Wtedy Guanchowie poprosili o pomoc najwyższe z bóstw - Achamana. Ten uwolnił słońce i wtrącił do środka wulkanu Guyaotę, który od tego czasu próbuje przebić krater i wydostać się na zewnątrz.


Teneryfa - jak się tam dostać i co zobaczyć?
O tym jak dostać się na wyspę, gdzie mieszkać i co jeść pisało już dziesiątki osób, dlatego zwrócę uwagę na rzeczy, których nie znalazłem w innych relacjach.

Zatem: jeśli chcecie uciec od tłumów turystów i lubicie zanurzyć się w przyrodzie, zamieszkajcie na północy wyspy i koniecznie wypożyczcie samochód. Pogoda zmienia się w zależności od wysokości i części wyspy, więc oprócz ekwipunku plażowego zabierzcie ciepłe ciuchy (Teide ma 3718m n.p.m.!) i porządne górskie buty. W sytuacji awaryjnej można odwiedzić duży, dobrze zaopatrzony sklep sportowy w La Lagunie.

Z uwagi na ochronę przyrody, wiele ciekawych szlaków na Teneryfie (i to nie tylko szlak na szczyt wulkanu Teide) wymaga zdobycia przez internet bezpłatnego zezwolenia. Kara za brak w przypadku kontroli jest dotkliwa i wynosi kilkaset euro. Zdobywaniem zezwoleń należy zająć się na kilka tygodni przed wyjazdem, jeśli poczekacie do ostatniej chwili - limity prawie na pewno będą wyczerpane.

Jednak nawet gdyby nie udało Wam się zdobyć zezwoleń, zarezerwować wjazdu kolejką linową na Teide, albo ta nie będzie jeździła z powodu wiatru - nie poddawajcie się!
Wjedźcie pod dolną stację drogą prowadzącą w górę od La Esperanzy. Po drodze będziecie mijać lasy, w których możecie ruszyć na jeden z dziesiątków szlaków. Potem wyjedziecie ponad chmury i stanie się jasne, dlaczego na północy bywa pochmurnie, a na południu wyspy prawie zawsze świeci słońce.

A dojeżdżając już w okolice stacji kolejki do Las Cañadas możecie ruszyć na kilkugodzinny szlak prowadzący dnem kaldery, czyli dawnego krateru wulkanu starszego od Teide. Warto.
Co jeszcze? W leżącym na południowym zachodzie wyspy miasteczku Icod de los Vinos trzeba zobaczyć majestatyczne kilkusetletnie "smocze drzewo", czyli... popularną dracenę, którą w Polsce znamy raczej z parapetu w pokoju.

Po południowej stronie wyspy warto odwiedzić Malpaís de Güímar i przejść szlakiem wijącym się wśród zastygniętej lawy u podnoży Montaña Grande, a następnie nad ciekawie ukształtowanym brzegiem oceanu.

A będąc w La Lagunie lub innym większym mieście - koniecznie spróbujcie arepas, czyli placków z mąki kukurydzianej z milionem dodatków, maczanych w czekoladzie churrosów (podobnych do podłużnych pączków obsypanych cukrem) oraz kanaryjskiej kawy barraquito, podawanej ze skondensowanym mlekiem i cytrusowym likierem.

Czym i jak fotografowałem?
Przy wyjazdach turystycznych i chodzeniu po górach staram się uciec od koncertowej codzienności, czyli dźwigania na plecach ciężkiego sprzętu i jeszcze cięższych szkieł. Jak pewnie wiecie z poprzednich wpisów, w takich sytuacjach często wybieram system Fuji.
[Update 2024: kilka lat temu rozstałem się ze sprzętem Fuji. Trochę tęsknię, ale co zrobić: zakochałem się od pierwszego wejrzenia, a jej imię to Leica Q2].
Przy pakowaniu plecaka nadal miewam wątpliwości, bo trudno mi rozstać się z pełną klatką i obiektywami Sigmy z serii Art - ale nauczyłem się już, Fuji to rozsądny kompromis pomiędzy jakością zdjęć, a wygodą. Byliśmy razem w Kingston na Jamajce, w chaotycznej podróży do Neapolu, czy wraz z Vavamuffin w Kairze.
Na body X-T2 praktycznie przez cały czas pozostawał standardowy obiektyw 18-55 f/2.8-4, czyli świetny klasyk w systemie Fuji. Kilka lat temu sprzedałem swój egzemplarz i do dzisiaj trochę tego żałuję. Gdy brakowało milimetrów, zapinałem dłuższe 90mm / f2.
Trudności? Wiele razy głowiłem się, jak pokazać skalę przyrody na Teneryfie - ogromne i zapierające dech w piersiach skały, urwiska i przestrzeń na zdjęciach wydawały się niepozorne. Pomagało złapanie w kadrze człowieka lub budynku. Uważałem również, aby w poszukiwaniu wyjątkowego ujęcia nie zrobić nieuważnego kroku w przepaść - a uwierzcie mi, w zachwycie przyrodą jest to bardzo łatwe.


Podsumowując: pierwsza wizyta tylko zaostrzyła mój apetyt. Wysyłam w Kosmos wyraźne życzenie, żeby szybko wrócić na Wyspy Kanaryjskie, bo tak niesamowitej i bogatej w mikroświaty wyspy wcześniej nie spotkałem. No i dlatego, że nie stanąłem jeszcze na kraterze Teide, które wyszło z chmur dopiero ostatniego dnia.