2024/05/17

Notes warszawski: o drzewie - pożegnanie

Wiatr złamał drzewo, które rosło najbliżej moich okien. Przez kilkanaście lat patrzyłem na nie codziennie, więc przyzwyczailiśmy się do siebie. Wiatr pięknie na nim grał, a z gęstwiny gałęzi podglądały mnie sroki.

Wiatr złamał drzewo, które rosło najbliżej moich okien. Przez kilkanaście lat patrzyłem na nie codziennie, więc przyzwyczailiśmy się do siebie. Wiatr pięknie na nim grał, a z gęstwiny gałęzi podglądały mnie sroki.

Kiedy rok temu złamał się jeden z największych konarów, wiedziałem że niedługo będziemy się ze sobą żegnać. A wczoraj - dwa głośne trzaski i uderzenie w ziemię. I już - nie ma go. Sąsiedzi z parteru mają w mieszkaniu trochę więcej światła, korzenie nie będą wybrzuszać betonowej kostki.

Może to głupie tak przywiązywać się do starego, spróchniałego klonu? Może tak, a może nie. Rósł tu czterdzieści albo pięćdziesiąt lat i myślę, że należy mu się chociaż takie symboliczne pożegnanie.


Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zapraszam Cię do newslettera, w którym piszę o nowych tekstach i zdjęciach. Możesz też zasubskrybować bloga przez kanał RSS.