2025/02/20
Historia jednego zdjęcia - Johnny Osbourne
Johnny Osbourne jest legendarnym artystą z czasów złotej ery jamajskiej muzyki i początków dancehallu. Nadal koncertuje na całym świecie. Wiele razy spotykaliśmy się na festiwalach w Europie, ale przecież zrobienie zdjęcia tutaj byłoby zbyt proste – i nie byłoby tej historii.

A było to tak. Zawsze kiedy próbowałem umówić się z Osbournem na portret, w ostatniej chwili pojawiało się coś, co nam to uniemożliwiało. Raz była to opóźniona próba, innym razem brak czasu, kiedy indziej – nienajlepszy humor, albo chęć odpoczęcia przed lub po koncercie. Po którymś z niepowodzeń machnąłem ręką. Może za bardzo zależało mi na tych zdjęciach?
Okazało się, że aby zdobyć akurat ten portret będę musiał polecieć na Jamajkę.
Tego dnia przyjechałem do Kingston prosto z północnej części wyspy – z położonego na wzgórzach Port Antonio i odbywającego się w pobliżu dwudniowego festiwalu Rebel Salute. Solidnie wytrzęsło mnie po drodze, a Kingston przywitało mnie hałasem i żarem. Nie bez powodu Bob Marley mówił o stolicy Jamajki: concrete jungle, betonowa dżungla.
Zaczynał się wieczór, słońce już tak nie prażyło, ale miasto nadal oddawało ten upał, który przez cały dzień wlewał się w ulice i mury, a teraz wisiał w powietrzu. Szukaliśmy lokalnego baru, w którym można było się schronić przed gorącem i coś zjeść. Na chybił trafił wybrałem jeden z nich i ruszyliśmy. Ku mojemu zdumieniu, przed knajpą stał Johnny Osbourne z kilkoma swoimi znajomymi.
Panowie poprosili mnie o pomoc w zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć, a chwilę później zapytałem: Johnny, pamiętasz, że próbowałem Cię namówić na portret kilka razy, a teraz nawet przyjechałem do Kingston, bo nadal mi na tym zależy. Co Ty na to? Osbourne spojrzał na mnie uważnie, uśmiechnął się i odpowiedział: Jasne, nie ma problemu.
Sama sesja trwała minutę, może dwie, fotografowałem w korzystnym późnopopołudniowym świetle, na parkingu kantyny, w której możesz wsunąć tłustego kurczaka z ryżem albo smażoną pszenną kulką – bammy.
Na koniec przypomniałem sobie jamajskie powiedzenie: "a patient man rides a donkey", czyli – w swobodnym tłumaczeniu – cierpliwość popłaca.