2025/02/17

Co mi robią social-media?

Niedawno obiecałem napisać parę zdań o tym, dlaczego w 2025 roku wpadłem na pomysł uruchomienia strony-bloga, newslettera i innych tego typu wynalazków rodem z najntisów. A nie umiem o tym mówić, nie zahaczając o temat social mediów - choćby w jednym akapicie (dobra, dwóch).

Zatem, w skrócie: dawno, dawno temu był sobie internet, który znałem i lubiłem. Wyobrażałem go sobie – chyba całkiem adekwatnie – jako archipelag złożony z niezliczonych miast-państw, które komunikują się za sobą, zachowując przy tym swoją niezależność i samorządność. Taka utopijna przestrzeń ekspresji, którą współtworzyłem, tworząc serwis Reggaenetu i forum "Reggae w Polsce".

A później pojawiły się social media i w miejsce różnorodnego krajobrazu wprowadziły system monokulturowego rolnictwa, w którym plonem jest moja uwaga.

To właśnie ukradziona uwaga powoduje, że trudno mi się pisze ten tekst. Że zmieniam go już piąty raz, skracam, wydłużam, zastanawiam się, czy na pewno piszę na temat, dostosowuję do tego, co sobie pomyślicie. Mogę się oszukiwać, że nie interesują mnie polubienia pod moimi zdjęciami, że nie działają na mnie dopaminowe tricki, że jestem ponad.

Ale działają. Co więcej, odsłaniają wszystkie moje dziury, niekompletności i niezałatwione sprawy. Włączają wewnętrzny głos, który pyta, czemu sklejam fotograficznego zine'a, kiedy inni robią doktoraty. Może to wszystko nie ma sensu?

A przecież ma, ma nawet wielki sens, tylko nie na Facebooku i nie na Instagramie.

Nic bardziej nie cieszy niż wydrukowanie swojego zine'a, robienie małych i dużych wystaw, rozmowa o zdjęciach i sztuce, pytanie obcych ludzi o portrety i umawianie się na wspólne photowalki po znanych albo mniej nieznanych miastach. Rzeczy robione offline, z ludźmi.

I na tym chciałbym się w 2025 skupić.

Dlatego moje zdjęcia i teksty będą się pojawiać przede wszystkim tutaj (zdjęcia: w fotocodzienniku), a dłuższe osobiste teksty wysyłam do Was już teraz w newsletterze.

To po prostu zadbanie o siebie. I – mam nadzieję – anarchistyczne nasionka kiełkujące w spękaniach betonowej kostki, którą social media wybrukowały większość internetu.

Wyszło więcej niż dwa akapity.


Jeśli spodobał Ci się ten tekst, zapraszam Cię do newslettera, w którym piszę o nowych tekstach i zdjęciach. Możesz też zasubskrybować bloga przez kanał RSS.